Strona wykorzystuje pliki cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności.

Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce lub konfiguracji usługi.

Zamknij
Polish (Poland)Deutsch (DE-CH-AT)English (United Kingdom)

WBZ

czwartek, 08 grudnia 2011

„Pomoc dla Polski. Zostali przemytnikami dla Polaków” Wyróżniony

Napisane przez 
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Prezentacja książki: „Pomoc dla Polski. Zostali przemytnikami dla Polaków” czyli „Polenhilfe. Als Schmugller für Polen unterwegs” w Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy’ego Branta Uniwersytetu Wrocławskiego (CSNE) dnia 13 grudnia b.r. o godz. 10.30 w sali nr 13 (sala prof. Lutza)

CSNE i niemiecka rozgłośnia radiowa Deutsche Welle zapraszają na konferencję prasową, na której będzie zaprezentowana unikatowa publikacja pokazująca pomoc przeciętnych Niemców dla Polski po wprowadzeniu stanu wojennego (bliższe informacje poniżej). W konferencji wezmą udział wydawcy książki, Barbara Coellen, Deutsche Welle oraz dyrektor CSNE, prof. Krzysztof Ruchniewicz. Książka ukazała się we wrocławskiej Oficynie Wydawniczej ATUT. Jej prezes, Witold Podedworny także będzie obecny. Publikację patronatem objęli: były prezydent Polski, Lech Wałęsa oraz Norbert Blüm, minister pracy i porządku społecznego w rządzie kanclerza H. Kohla. Początek konferencji zaplanowano na godz. 10.30.

 


Mija właśnie trzydzieści lat, od kiedy „pewnego ranka nie było Teleranka”. 13 grudnia 1981 roku i późniejsze dni stały się zbiorowym doświadczeniem kilku pokoleń Polaków. Jako „Pokolenie Stanu Wojennego” tytułują siebie i ci, którzy świadomie przeżyli tamten czas, jak i tacy, którzy dopiero pojawili się na świecie i ich kontakt z rzeczywistością stanu wojennego polegał głównie na pochłanianiu „milupy z paczek”. Ta „milupa” stała się swoistym znakiem tamtego czasu. Pojawiła się w Polsce jako jeden z elementów spontanicznego, powszechnego, chaotycznego, ale pełnego werwy

i zaangażowania ruchu wspierającego Polskę i Polaków w tym trudnym czasie. Ruchu, który dla jednych był naturalną reakcją solidarności z drugim człowiekiem, dla innych obowiązkiem humanitarnym, albo sposobem na odkupienie win z 1939 roku.

Ten ruch to „Polenhilfe”.

„Pomoc dla Polski. Zostali przemytnikami dla Polaków” czyli „Polenhilfe. Als Schmugller für Polen unterwegs” 

(bo książka jest jednocześnie napisana po polsku i niemiecku) to prawie 300 stronicowa monografia opisująca niemiecką pomoc dla Polski, która nastąpiła po wprowadzeniu Stanu Wojennego. Tom pod redakcją niemieckich dziennikarzy polskiego pochodzenia Barbary Cöllen i Bartosza Dudka oraz polskiego historyka i niemcoznawcy Krzysztofa Ruchniewicza zawiera kilkanaście tekstów. Jak można przeczytać we wstępie do publikacji, książka ta dokumentuje spory wycinek nieopowiedzianej jeszcze, niezmiernie ważnej dla stosunków polsko-niemieckich historii wielkiej fali solidarności Niemców z Polakami po wprowadzeniu w Polsce 13 grudnia 1981 roku stanu wojennego

i zdelegalizowaniu Solidarności.

Ta książka to opowieść o jasnej stronie księżyca w ponurych czasach. Niemiecka pomoc dla Polski – przede wszystkim żywność (liczona tysiącach ton), ale też ubrania, leki, materiały dla działalności opozycyjnej zdelegalizowanej wówczas Solidarności – wszystko to było swoistym odkupieniem win. Wielu mówi dziś podobnie jak Walter Matt, z którym w książce rozmawia Barbara Cöllen: Pomoc dla Polski była dla mnie – jako Niemca, który przeżył wojnę, jako tego, który należy do pokolenia, które napadło na Polskę i w bardzo poważnym stopniu zniszczyło – szansą na pokazanie, że są też inni Niemcy, że potomkowie zbrodniarzy hitlerowskich nie myślą już w taki sam sposób i nie działają, jak ich poprzednicy. Widziałem ogromną szansę odnalezienia z sąsiadami wspólnej drogi, szansę budowy mostów, które będą możliwymi do wykorzystania przez nasze dzieci.

Matt mówi to z perspektywy niemieckiego policjanta, człowieka, który zaangażował się najpierw w transporty do Polski lekarstw i żywności, a potem elektroniki, która służyła do skonstruowania nadajników Radia Solidarności Walczącej. Niemiecka pomoc opisana w publikacji „Pomoc dla Polski” rozgrywa się na różnych poziomach. Tym najniższym, gdy do Polski zupełnie anonimowi Niemcy niesieni odruchem serca albo wyrzutem sumienia zadawnionych wojennych win wysyłali paczki z żywnością, lekarstwami i ubraniami. Jest też ten poziom średni – tak można by nazwać wywrotowców z pokolenia 68’, którzy na początku lat 80. już jako stateczni czterdziestolatkowie, poczuli, że ich hasła wolnościowe można sprawdzić w działaniu. To głównie oni zaangażowali się w pomoc polskiej opozycji i działaczom podziemnej Solidarności. Zamienili się w szmuglerów, którzy przerabiali samochody wiozące pomoc humanitarną, dostosowując je do przewozu farby drukarskiej (w orurowaniu kabiny), bibuły (w gaśnicy) i nadajników podziemnego radia (wlutowane w chłodnicę).

Jest wreszcie  poziom najwyższy oficjalnej lub półoficjalnej rządowej pomocy. Autorzy opisują z jednej strony pomoc erefenowskich wewnętrznych służb wywiadowczych, które nie tylko nie przeciwdziałały ale nawet… wspierały przemyt nielegalnych towarów do Polski, z drugiej strony mamy rozmowę z ówczesnym ministrem poczty i telekomunikacji RFN Christianem Schwarz-Schillingiem, który doprowadził do zniesienia opłat pocztowych za paczki wysyłane do Polski. Tłumaczyłem, że będzie to nasz wkład w historyczne przyspieszenie obalenia w Europie Wschodniej komunizmu. (…) My, ludzie dojrzali w RFN, byliśmy z pokolenia, które po II wojnie światowej dostawało paczki z darami z Ameryki. To był wspaniały gest pomocy. Byliśmy wówczas tacy szczęśliwi. Nie tylko z powodu przysyłanej żywności. To było coś więcej. To był wtedy znak, że ci ludzie interesują się naszym losem. To tłumaczenie przekonało bońskich polityków. Społeczeństwo poczuło się w obowiązku, by paczki do Polski słać. Lawina ruszyła. W sumie nieodpłatnie z Niemiec do Polski trafiło ponad 8,6 mln paczek.

Te paczki docierały albo bezpośrednio do polskich rodzin, albo do Kościoła, gdzie poszczególne parafie dzieliły niemiecką pomoc wśród wiernych. To właśnie tą drogą w Polsce pojawiła się wspomniana we wstępie „milupa”. Ale istniało też  wsparcie instytucjonalne – to pomoc niemieckiego Caritasu. Od 1981 do 1990 roku mała diecezja Essen zorganizowała we współpracy z Prymasowskim Komitetem Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom wsparcie rzeczowe dla internowanych i ich rodzin o ogólnej wartości 27 mln marek. Ciężarówki jechały do Polski co dwa tygodnie. Czasem transport był niezwykły – pewnego razu wszystkie zabawki, które prezentowano na targach w Norymberdze tuż po prezentacji zapakowano do tirów i wysłano do Polski. Okazały się idealnym prezentem dla tysięcy maluchów po polskiej stronie.

Ale pomoc to nie tylko sprawy materialne czy pomoc techniczna dla opozycji – czasem w opakowaniach wspominanej tu milupy jechały ukryte nadajniki podziemnego radia. Niemcy służyli także wsparciem merytorycznym, choć tu, jak krytycznie ocenia Barbara Cöllen, pomoc niemieckiej lewicy dla Polski była znacznie słabsza niż choćby francuskich związków zawodowych. Dlaczego tak się działo?  Wielu polityków zachodnioniemieckich, szczególnie lewicowych, postrzegało powstanie NSZZ Solidarność jako zagrożenie dla status quo w Europie. Narodziny tego typu związku zawodowego w samym centrum bloku wschodniego komplikowało realizację nowej Ostpolitik rządzących w RFN socjaldemokratów. 

 

Czym innym jednak jest oficjalna pomoc organizacji, a czym innym samodzielne działanie poszczególnych jej członków, zwłaszcza jeśli mieli polskie korzenie. W publikacji znajdziemy pasjonującą opowieść, o współpracy Josefa Neumana z Zagłębia Ruhry z polskimi opozycjonistami. Transporty prowadzone przez niego wielokrotnie przekraczały najpierw „niemiecko-niemiecką” a potem enerdowsko-polską granicę. Opowieść zaczyna się tak: Urodził się w 1960 roku w Starym Targu, 15 km od Malborka. „W tej wiosce większość mieszkańców miała niemieckie korzenie. Nie musiałem nigdy rozstrzygać, czy jestem Niemcem czy Polakiem. Moja matka była Polką. Byliśmy mieszaną rodziną.” W Polsce Neumann nigdy nie uczył się niemieckiego. Poznał tylko jedno słowo, z telewizyjnego serialu Czterej pancerni i pies: „Tam pan Gustlik zawsze mówił »was«”, wspomina. Ze znajomością tego jednego słowa jedenastoletni Neumann przyjechał do Niemiec...

 

Książka „Pomoc dla Polski” to studium przypadków – zamiast kompendium, całościowej syntezy historycznej pełnej liczb i suchych faktów dostajemy ludzkie historie. Zawikłane losy, trudne decyzje, czasem bolesne konsekwencje. Autorzy dotarli do bohaterów tamtych lat i tych ze świecznika i tych z samego dołu. Pytali o powody, o klimat tamtego czasu i trafność ówczesnych decyzji. Naciskają pytaniami, by wydobyć z najgłębszych zakamarków pamięci anegdoty i opowieści. Pytają członków rodzin, co czuli, gdy ich mężowie, ojcowie zamieniali się w szmuglerów przemycających nielegalne materiały za żelazną kurtynę. Pokazują ludzi wielkich z ich drobnymi przypadłościami, ale też ludzi małych, którzy na tę chwilę stają się wielcy. Sprawdzają, co działo się potem, czy te znajomości przetrwały czy zawaliły się wraz z upadkiem systemu.

Tak jak historię sprzed 30 lat ilustrują opowieści dawnych bohaterów, tak ich dopełnieniem jest bogata i różnorodna ikonografia. Składają się na nią prywatne, nigdy dotąd niepublikowane fotografie  zestawione ze współczesnymi materiałami. Do tego zdjęcia z oficjalnych spotkań i – to gratka dla historyków – reprodukcje dokumentów z epoki: pism, odezw, apeli, wymiany korespondencji. Mamy również fragmenty z ówczesnych gazet, zarówno polskich jak i niemieckich. Te admirujące akcję „pomocy dla Polski” i relacjonujące ją, jak i paszkwile np. z „Trybuny Ludu” wskazujące, że paczki  zawierają głównie śmieci, kamienie i przeterminowaną żywność. Jak było naprawdę – o tym można przeczytać w „Pomoc dla Polski. Zostali przemytnikami dla Polaków” czyli „Polenshilfe. Als Schmugller für Polen unterwegs”.         

 

Książkę napisaną jednocześnie po polsku i niemiecku wsparły Deutsche Welle Redakcja Polska, Stowarzyszenie Polskich Dziennikarzy w Niemczech oraz Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy’ego Brandta Uniwersytetu Wrocławskiego. Publikacja została wydana przez Oficynę Wydawniczą ATUT we współracy z Neisse Verlag. Bezpłatne egzemplarze mają trafić do szkół i placówek oświatowych.

Zgłoszenia po bezpłatne egzemplarze recenzenckie i dla szkół w Polsce należy wysyłać na adres: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.

 

Zapraszam do lektury.

Obszerne fragmenty książki do pobrania w pliku pdf

 

 

Tomasz Sikora

redaktor naczelny niemcy-online.pl

redaktor Radia Wrocław

 



Czytany 23785 razy Ostatnio zmieniany piątek, 30 listopada 2012 12:12